Dzisiaj jest: Piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny obchodzą: Adolf, Cieszyrad, Czesław, Czech, Leon, Pafnucy, Tymon, Werner, Włodzimierz
Vinaora Nivo SliderVinaora Nivo SliderVinaora Nivo Slider

„22 miesiące i 1 dzień w ukryciu. Wywiad z Tadeuszem Toszą, świadkiem historii, synem odznaczonych medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.”

 

Kiedy Stanisław Hojda opuścił kryjówkę? Gdzie się wówczas udał?

Tuż przed nadejściem frontu w styczniu 1945 r. wszyscy poukrywali się po piwnicach. Mój tata był u sąsiadki, pani Łatowej, a ja z mamą u wujka Janika. Zaraz po przejściu frontu Stanisław Hojda wyszedł z ukrycia, dał znać mojemu ojcu i pojechał do Krakowa. Można powiedzieć, że zniknął, nie żegnał się wtedy z nami specjalnie. On bardzo się spieszył, bo chciał odnaleźć swoją narzeczoną i rodzinę. To były jeszcze ciągle niebezpieczne i niepewne czasy, myślę, że nie chciał nas też narażać, wolał się usunąć. Człowiek zawsze ma nadzieję, wierzy, że przeżyje, że spotka się z bliskimi. Marzenie Stanisława Hojdy spełniło się, jego narzeczona Fryderyka przeżyła wojnę i wróciła z obozu koncentracyjnego w Niemczech, z amerykańskiej strefy okupacyjnej. On ponoć ciągle chodził na dworzec i dowiadywał się kiedy przyjedzie jej pociąg. Podobno przywitał ją na peronie i ubrał w specjalnie przygotowane dla niej futro, mimo, że była zawszona i brudna po tej podróży. Taką opowieść zawsze oboje później wielokrotnie powtarzali. Stanisław i Fryderyka pobrali się chyba jesienią 1945 r. On razem ze szwagremHenrykiem Fuchsem prowadził zakłady kuśnierskie w Rynku Podgórskim i przy ul. Kalwaryjskiej. Jesienią 1947 r. Stanisław i Fryderyka zdecydowali się na emigrację. Nie czuli się dobrze w Polsce, mieli dużo tragicznych wspomnień, wielu członków ich rodzin i krewnych zginęło. Najpierw wyjechali do Izraela, a później do Kanady, gdzie zamieszkali na stałe, tam dzisiaj żyją ich potomkowie. Dochowali się dwójki dzieci, syna Marka i córki Shelley, na świat przyszły też wnuki.

Kiedy krewni czy sąsiedzi dowiedzieli się o tym, że pańscy rodzice ukrywali u siebie Żyda? Jaka była ich reakcja?

To też było zaraz po przejściu frontu w 1945 r. Kiedy Stanisław Hojda wyszedł z ukrycia i pobiegł do pani Łatowej, żeby poinformować tatę o swojej decyzji, że jedzie do Krakowa, przestało to już być tajemnicą. Po Radziszowie powoli zaczęła się rozchodzić plotka, że „ Toszowie przechowywali Żyda”. Wiem, że we wsi było lekkie poruszenie. Do nas osobiście, twarzą w twarz, nikt nic nigdy nie powiedział, nic nie komentował. A co ludzie plotkowali o nas między sobą, to nie wiadomo…, nigdy się tym nie interesowałem.

Jak układały się po wojnie relacje między wami jako Ratującymi a Ocalonym ?

Stanisław Hojda nie zapomniał o nas. Był zawsze bardzo wdzięczny naszej rodzinie i często to podkreślał w czasie spotkań i rozmów, traktował nas jak swoich najbliższych krewnych. Tę wdzięczność przede wszystkim chciał okazać pomagając mi nauczyć się zawodu kuśnierza, przyjmując mnie na praktykę do swojego zakładu, użyczając pokoju, kiedy chodziłem do szkoły w Krakowie. Utrzymywał z nami kontakt, również po wyjeździe z Polski. Zaprosił mnie do siebie do Kanady w 1968 i 1989 r. On przyjechał do Polski na wycieczkę na przełomie 1987 i 1988 r. i również odwiedził naszą rodzinę. Odwiedziła nas również jego córka Shelley z mężem Michaelem Livermanem na początku lat 90-tych, kiedy zwiedzali Europę. W 2001 r. odwiedziła nas jego wnuczka Melissa, która przyjechała również na wycieczkę do Polski. Kontakt z rodziną Hojdów utrzymuje też moja córka mieszkająca w Kanadzie. Stanisław z własnej inicjatywy czynił starania o przyznanie medalu naszej rodzinie, gdy tylko pojawiła się taka polityczna możliwość [5], aby podkreślić również w ten symboliczny sposób swoją wdzięczność. Bardzo chciał, żebym ja też został uhonorowany, ponieważ pamiętał i doceniał moją pomoc i moją postawę w tamtym trudnym okresie, mimo że byłem dorastającym chłopcem. Kapituła medalu zdecydowała jednak, że odznaczenie przyzna tylko moim rodzicom. Takie są reguły. W czasie spotkań ze Stanisławem Hojdą rozmawialiśmy często i o tamtych ciężkich czasach. Hojdowie jak wiele innych rodzin żydowskich doświadczonych wojną patrzyli na Polskę, jako na miejsce, gdzie spotkała ich wielka krzywda, miejsce, które jest cmentarzem. Ale Stanisław podkreślał również zawsze, że to w Polsce spotkał ludzi, którzy uratowali mu życie. Hojdowie nie byli religijni, Stanisław mówił, że podczas wojny przeżył kryzys wiary.

 

Stowarzyszenie

ul. Szkolna 4
32-052, Radziszów

Nasz rachunek:
Krakowski Bank Spółdzielczy
Oddział Skawina

10 8591 0007 0310
0561 8792 0001

Logowanie