Dzisiaj jest: Piątek, 29 marca 2024
Imieniny obchodzą: Cyryl, Czcirad, Eustachy, Wiktoryn
Vinaora Nivo SliderVinaora Nivo SliderVinaora Nivo Slider
Opublikowano: poniedziałek, 07, października 2013 13:50

W 2013 r. powstaniu styczniowemu poświęcono już wiele odczytów, konferencji, dysput i wystaw. Sam zachęcam do obejrzenia wystawy czasowej w Pałacu Krzysztofory przy Rynku Głównym w Krakowie w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa.

 

Poniżej zamieszczam tekst referatu, jaki został odczytany w dniu 10.08.2013 r. w Jurczycach, podczas sesji z okazji 150-tej rocznicy Powstania Styczniowego, której organizatorem było Towarzystwo Pamięci Generała Józefa Hallera i Hallerczyków oraz Sołtys i Rada Sołecka Jurczyc. Referatowi towarzyszyła prezentacja multimedialna.

Janusz Bierówka

 


 

W 2013 r. powstaniu styczniowemu poświęcono już wiele odczytów, konferencji, dysput i wystaw. Sam zachęcam do obejrzenia wystawy czasowej w Pałacu Krzysztofory przy Rynku Głównym w Krakowie w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa.

Na łamach wielu gazet i czasopism, profesorowie historii, choć nie tylko, często podejmowali i rozwijali tematy: czy powstanie styczniowe było potrzebne i czy miało jakieś znaczenie dla odzyskania niepodległości? Jednym słowem: bić się, czy nie bić się? To bardzo dobrze, że rocznicę tego wielkiego zrywu dziś tak wnikliwie rozważamy i upamiętniamy. Uważam osobiście, że walki powstańcze z lat 1863 -1864 przyczyniły się do tego, że dziś możemy chlubić się wolnością.


Przekonany jestem, że bez zrywu powstańczego z 1863 r. nie mielibyśmy:

  1. bohaterów Legionistów;
  2. walczących w 1920 r. w Bitwie o Warszawę;
  3. bohaterów września 1939 r.;
  4. heroicznej postawy warszawiaków – powstańców z 1944 r. dążących do oswobodzenia stolicy od okupanta hitlerowskiego i chcących odeprzeć krasnoarmiejców;
  5. „bezkrwawej rewolucji”, która dała nam wyzwolenie z jarzma komunizmu w latach 80 – tych XX w.

Kult poległych powstańców, ich mogił i wyjątkowy szacunek dla weteranów powstania styczniowego, kształtowały młode pokolenia Polaków w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Na przykładach bohaterów powstania styczniowego uczono troszczyć się o Polskę, dążyć do wolności i szanować pojęcia, które powodują że czujemy się Polakami. Tak więc choćby dlatego, o powstaniu styczniowym i jego bohaterach należy mówić i utrwalać wiedzę historyczną o tamtych krwawych dniach. Choć te rozważania nie są sednem mojego dzisiejszego wystąpienia, to jednak od nich chciałem wyjść, bo proszę zwrócić uwagę, że przeciętny Polak powstanie styczniowe kojarzy tylko z Królestwem. Konkretnie ujmując z Warszawą. Pisze się i mówi też o ruchach powstańczych w Galicji Zachodniej i na Litwie. Przemilczane są zaś działania w Galicji Wschodniej, z centrum we Lwowie i postawy bohaterów tamtego okręgu. Tak się składa, że najbardziej zasłużonymi dla powstania styczniowego działaczami na tych ziemiach, byli ludzie związani z naszą parafią – z Radziszowem. Trudno dziś nie mówić o postawie i wkładzie dla tego patriotycznego ruchu hr. Heleny z Dzieduszyckich Pawlikowskiej i jej męża Mieczysława Pawlikowskiego. [slajd 3] Tak naprawdę, to przygotowania do powstania w Galicji Wschodniej powinniśmy kojarzyć z ich majątkiem w Medyce. [4] To stamtąd ruszyły pierwsze grupy powstańców przeciwko carskim okupantom i ich posterunkom po ogłoszeniu wybuchu powstania w styczniowe mroźne dni. To tam spotykali się autorzy koncepcji i strategii walk, to tam gościł w murach pałacu w Medyce, Marcin Borelowski pseudonim „Lelewel” – rodem z krakowskiego Półwsia Zwierzynieckiego [5] . Chyba sami Państwo przyznacie, że na ich temat - na temat powstania styczniowego w tamtym regionie mówi i pisze się bardzo mało, … za mało. Ja sam osobiście widziałem wystawę czasową w oddziale przemyskiego Muzeum Narodowego na Rynku w Przemyślu, które przybliża nam historię tamtych dni w Galicji Wschodniej, ale jak mówił mi sam kurator wystawy, ekspozycję tę widziało niewiele zwiedzających. Na szczęście, na tej wystawie, wspomniana jest Medyka i wkład jej właścicieli. Postaram się teraz przybliżyć postaci Heleny i Mieczysława Pawlikowskich i ich zaangażowanie w ideę oswobodzenia ojczyzny. Wspomnę też, jaki związek z tą problematyką ma Radziszów. Zacznę może od Mieczysława Pawlikowskiego.


[6] Mieczysław Gwalbert Pawlikowski urodził się 09.09.1834 r. we Lwowie, a zmarł 23.12.1903 r. w Krakowie, w swoim domu na Rynku Kleparskim. Jest on autorem powieści, nowel i wierszy. Był publicystą i dziennikarzem - autorem publikacji o tematyce: politycznej, kulturalnej i turystycznej. Zasłynął też jako turysta pionier i taternik. W gronie najbliższych i domowników nazywano go Miecz. Studia prawnicze odbył na Uniwersytecie we Lwowie. W dniu 11.06.1859 r. ożenił się ze swoją kuzynką, hr. Heleną z Dzieduszyckich z Radziszowa, córką hr. Eugeniusza Dzieduszyckiego herbu Sas i Heleny z Paszkowskich Dzieduszyckiej herbu Zadora. Zgodę na zawarcie tego związku małżeńskiego wydać musiał papież, bo matką Mieczysława była hr. Henryka z Dzieduszyckich Pawlikowska, będąca zarazem siostrą hr. Eugeniusza, ojca Heleny. [7]

Mieczysław Pawlikowski przejął zamiłowania do kultury, literatury i sztuki. po swoim dziadku i ojcu. Jego dom rodzinny gościł wielu wspaniałych ludzi. On sam też, miał możliwość poznania i utrzymywania kontaktów z ówczesną polską elitą intelektualną, polityczną i kulturalną. I tak na przykład podczas pobytu w Paryżu, w wieku 20 lat, miał przyjemność spotkać się i rozmawiać z autorem "Pana Tadeusza", co zostało uwiecznione w "Dziełach wszystkich" Adama Mickiewicza, wydanych Nakładem Skarbu Rzeczpospolitej, Tom XVI z 1932 r., w opracowaniu Pigonia na str. 433. I tu cytat: "Pawlikowski był w Paryżu jako 20 letni młodzieniec i poznał tam Norwida, Mickiewicza z początkiem września 1853 r. [ ... ] była to rozmowa o szkole i Mickiewicz pytał o szkółki wiejskie. Był zainteresowany tym, by klasa światła umożliwiła uczenie się dzieci ludzi prostych". We wspomnieniach Władysława Bełzy w "Kronikach anegdotycznych z życia A. Mickiewicza" na str. 214 można przeczytać o spotkaniu Mickiewicza z Pawlikowskim. Poeta był tuż przed swoim wyjazdem do Turcji. Mickiewicz podczas tej rozmowy zapytał młodego Mieczysława: "... czy młodzież w kraju jest religijna?". Pawlikowski odpowiedział, że: "...dziś młodzież zwykła modlić się czynami".

Pawlikowscy przez lata zgromadzili niezwykle bogaty księgozbiór, z którego zapewne Mieczysław korzystał. O tym, jak wielką była ich biblioteka, niech świadczy fakt, że do Zakładu Naukowego im. Ossolińskich we Lwowie przed II wojną światową Pawlikowscy przekazali około 500 000 voluminów. W swojej umiłowanej Medyce [8] powołał do życia Medyckie Sejmiki Kultury Polskiej. Było to w pełni uzasadnione, ponieważ zaprzyjaźniony był i kontakty utrzymywał z takimi wybitnymi postaciami dla kultury polskiej, jak choćby: Cyprian Kamil Norwid, wspomniany Mickiewicz, Teofil Lenartowicz, Maria Konopnicka, Adam Asnyk, Artur Grottger i inni. Działał w ruchu liberalno-demokratycznym w Galicji. Kontynuował działalność i zamysły swojego ojca, Józefa Gwalberta Pawlikowskiego.

Zanim zasłynął Mieczysław jako człowiek pióra, dał się poznać jako polityk i patriota dążący do oswobodzenia kraju z więzów zaborców. W Medyce, w wielkim majątku swoich rodziców zorganizował punkt zborny Marcina Borelowskiego "Lelewela". To tam właśnie, w jego domu w Medyce, zbierały się tzw. Rady Wojenne powstańców z 1863 r. Sam przyjął funkcję Naczelnika powiatu przemyskiego, a następnie mianowano go na Zastępcę Komisarza Rządu Narodowego na Galicję Wschodnią na czas akcji zbrojnych powstania styczniowego. W czasie powstania był też członkiem Komitetu Miejskiego oraz Komisji Ekspedycyjnej we Lwowie.
Z Medyki w bój wyruszył Borelowski - główny bohater tego zrywu w Galicji Wschodniej. Powstanie wybuchło w mroźną noc z 22 na 23 stycznia 1863 r. Swoim zasięgiem objęło Królestwo Polskie. Niespełna 6000 powstańców zaatakowało pod osłoną nocy w około dwudziestu miejscowościach stacjonujące załogi rosyjskie. Przez to, że Rosjanie byli słabo uzbrojeni, prawie nie wyszkoleni, szybko poddawali się. Najpierw Polacy odnosili zwycięstwa, z czasem jednak z uwagi na liczebność wojsk zaborczych, zryw został zdławiony. Sam "Lelewel" zginął śmiercią jaka przystoi bohaterom, na polu bitwy pod Batorzem, w dniu 6.09.1863 r., walcząc w pierwszym szeregu powstańców. Z końcem sierpnia rozwiązano Rząd Narodowy - Komitet Galicji Wschodniej. Spór między białymi a czerwonymi we Lwowie był wielki. Pawlikowski i Henryk Schmidt (późniejszy archiwista zbiorów Pawlikowskich w Medyce) byli po stronie czerwonych. W opozycji do nich był Floryan Ziemiątkowski. Mieczysław Pawlikowski trafił w grudniu 1863 r. w ręce policji, a następnie przed sąd wojenny we Lwowie, który skazał go na 3 lata ciężkiego więzienia w wilgotnych kazamatach Ołomuńca. Trafił tam razem z innym powstańcem, Henrykiem Janko. Za życia, już nigdy nie powrócił na stałe do Medyki. Gdy po odbyciu kary wyszedł na wolność w dniu 20.11.1865 r., udał się do szwajcarskiej Genewy, gdzie wraz z synami znalazła na blisko dwa lata schronienie jego małżonka, uciekając przed austriackim wymiarem sprawiedliwości. Kolejnymi jego miejscami zamieszkania były: Radziszów [9] koło Krakowa, Ludwinów – dawny majątek jego teścia (dziś teren osiedla Podwawelskiego w Krakowie) i na końcu dom na Kleparzu, dokładnie ujmując na Rynku Kleparskim pod nr 14, na rogu z ul. Krzywą. Dom ten nie zachował się do dzisiejszych czasów. [10] O zasługach Pawlikowskiego dla literatury polskiej, dla publicystyki jak też celem zapoznania się z tytułami jego powieści, tytułami wydawanych gazet, odsyłam do artykułu mojego autorstwa na stronie internetowej www.naszradziszow.com w zakładce „artykuły o Radziszowie”. [11]


Po tych trudnych latach „pokutowania” w więzieniu, nie poddał się. Słowem i piórem walczył o polskość. Nie obca mu była działalność samorządowa, zasiadał bowiem w krakowskiej Radzie Miejskiej. Cechował go dalej wyjątkowy patriotyzm, co za tym idzie, przywiązanie do ojczyzny, kultury, historii i tradycji. O jego wkładzie dla polskiej turystyki górskiej i taternictwa, również można przeczytać w w/w moim materiale.

Dopiero pod koniec życia ograniczył swoją aktywność. Był już wówczas człowiekiem schorowanym i utrudzonym. [12] Więzienie pozostawiło ślad na jego zdrowiu. Pogrzeb Mieczysława Pawlikowskiego odbił się wielkim echem w krakowskiej i lwowskiej prasie. Zamieszczono kilka nekrologów, przytaczano jego życiorys. Sam pogrzeb w Krakowie, a właściwie ceremonia pożegnania z Kleparzem, gdzie stworzył z małżonką prawdziwą „ambasadę kultury i swobodnego myślenia o Polsce” dla wielu znanych ludzi ówczesnego Krakowa, przerodziła się w wielką manifestację patriotyczną. Wygłaszano mowy, przytaczano jego zasługi na wielu polach. Pochówek miał miejsce w Medyce, przy boku matki i ojca. Tam później spoczęła też i jego ukochana żona, która zawsze męża wspierała, a czasami nawet dopingowała w kwestiach walk o polskość i wolność.

[13] Hrabina Helena z Dzieduszyckich Pawlikowska herbu Sas, związana z historią majątków i parafii w Radziszowie i w Medyce urodziła się 20.02.1837 r. w Korniowie, należącym do jej rodziców. Miejscowość ta położona jest na południowy wschód od Lwowa, w połowie drogi pomiędzy Stanisławowem a Kamieńcem Podolskim, wówczas należała do powiatu Horodenka. Dzisiaj jest to terytorium Ukrainy. Zmarła w dniu 12.10.1918 r. we Lwowie. Pochowana została na cmentarzu w Medyce, w kaplicy rodowej Pawlikowskich obok męża.

Ojciec Heleny, hr. Eugeniusz Dzieduszycki, był właścicielem dóbr: Korniów, Olejów Szlachecki, Potorzyska, Szczerzec, Ludwinów pod Krakowem i tzw. klucza radziszowskiego, który obejmował miejscowości: Radziszów, Wolę Radziszowską i południową część miasta Skawiny. To te właśnie dwa ostatnie majątki, Radziszów i Ludwinów, Helena odziedziczyła po ojcu z dniem jego śmierci, tj. w swoim 20 roku życia. Eugeniusz Dzieduszycki urodził się w dniu 15.02.1801 r., a zmarł w Krakowie w dniu 06.03.1857 r. Jego pierwszą żoną była Emilia, urodzona w dniu 14.11.1802 r. Ich związek małżeński zawarty został w dniu 01.05.1826 r. Emilia i Eugeniusz Dzieduszyccy dochowali się trójki dzieci: Eugenii Teodozji, Wandy Ireny oraz syna Mieczysława Antoniego. Córka Eugenia Teodozja była żoną hrabiego Römera. Pochowana jest na cmentarzu w Krzęcinie koło Skawiny. Emilia zmarła przedwcześnie w wieku 30 lat w dniu 02.02.1832 r. Hr. Eugeniusz ożenił się zatem po raz drugi w 1836 r. Drugą jego żoną była Helena Paszkowska herbu Zadora - nazywana w domu Heleną matką, w odróżnieniu od Heleny córki, jedynego dziecka z tego związku. Helena córka, lata dziecięce i młodzieńcze prawdopodobnie spędziła w Radziszowie. Na pewno wiemy tylko to, że w Radziszowie przyjęła sakrament bierzmowania w dniu 02.07.1857 r., mając 20 lat, a działo się to podczas konsekracji kościoła. Konsekracja ta była następstwem odbudowy radziszowskiego kościoła po pożarze. Przeprowadzał ją ksiądz biskup tarnowski Józef Pukalski. Jak podaje radziszowska kronika parafialna, oprócz niej wówczas do sakramentu bierzmowania przystąpiło jeszcze 360 parafian. Inne źródła podają, że Eugeniusz Dzieduszycki po nabyciu Ludwinowa, od 1842 r. na stałe zamieszkał w tamtejszym majątku, położonym po drugiej stronie Wisły w stosunku do kościoła na Skałce. Nie oznacza to jednak, że nie bywał z rodziną w majątku w Radziszowie, w stosunkowo nowym wówczas pałacu.

Hr. Helena bywała też w domu swoich rodziców w Krakowie na Wesołej, dawnej dzielnicy Krakowa, położonej na obszarze wokoło dzisiejszej ul. Kopernika. Ta informacja przetrwała we wspomnieniach Artura Grottgera, [14] wybitnego malarza, rysownika i ilustratora, który szczególnie zasłynął cyklem kartonów o powstaniu styczniowym. Odwiedzał on tam Dzieduszyckich, czyli Helenę matkę z Paszkowskich i hr. Eugeniusza, a przede wszystkim młodą Helenę, w której był bardzo zakochany. A oto fragment zapisu w "Artur i Wanda. Dzieje miłości Artura Grottgera i Wandy Monné". Biblioteka Medycka 1928 r., Tom I, str. 17): ".. jest jeszcze jeden adres w Krakowie o uroku dla Artura jedynym; hr. Eugeniuszostwa Dzieduszyckich. Dom na Wesołej w dużym ogrodzie, tuż koło szkoły. Wprowadził go tam Lucjan Siemieński. Panna Halcia Dzieduszycka, wówczas cudny podlotek, stanowić będzie długo głęboki, nabożny zachwyt oczu i serca Grottgera". I jeszcze kolejny zapis z tego samego źródła, z dnia 22 grudnia (rok?), ze str. 51: "... ja teraz się zebrałem i o 6-tej pojechałem fiakrem do państwa Dzieduszyckich. Ci bardzo mile mnie przyjęli i siedziałem tam do 1/4 na 11-tą. Był tam pan Szarin i pan Zbyszewski. Och, widziałem moją Halcie, och, jaka ona piękna! - Śliczna! - Anioł! Wróciwszy o pół do 11-tej do domu, o 12-tej napisałem mój dziennik, a potem po modlitwie położyłem się i usnąłem". A oto zapis z pamiętnika A. Grottgera z 23.12.1854 r.: "... O Boże, dlaczegoś Ty tak piękną stworzył tę Halkę? O ileś Ty jej udzielił swej Boskiej urody!".

Wyjątkową urodę, byłej mieszkanki i właścicielki pałacu w Radziszowie, potwierdzić mogą zachowane do dziś jej fotografie. Poza tym, Grottger nawet gdy już była zamężna, często odwiedzał ją w jej nowym miejscu zamieszkania w Medyce. Przyjaźń ta jak widać trwała długo. Lubił się w nią wpatrywać i być może pod tym pretekstem pozowała mu do jego dzieł i to prawdopodobnie tych poświęconych tematyce zrywu z 1863 r. Wykluczyć się nie da, że Grottger odwiedzał Dzieduszyckich również w radziszowskim pałacu.


Hr. Helena po zawarciu związku małżeńskiego z Mieczysławem Gwalbertem Pawlikowskim, właścicielem dóbr w Medyce koło Przemyśla, urodziła mu dwóch synów: Jana Gwalberta
i młodszego o ok. 19 miesięcy Tadeusza (obaj wielce zasłużeni dla nauki i kultury narodowej). [15] Po ślubie hrabina przeprowadziła się do męża. Tamtejszy pałac był znacznie obszerniejszy, majątek bogatszy. Poza tym, bardziej odpowiadała jej panująca tam atmosfera przepojona nauką i tradycją narodową. Właściciele Medyki rozwijali i kultywowali tradycje patriotyczne, podkreślając przywiązanie do polskiej historii. Jej teść gromadził pamiątki narodowe na wzór Izabeli Czartoryskiej. Z uwagi na zamiłowanie do kultury i sztuki, Pawlikowskich nazywano "medyceuszami spod Przemyśla”. [16] Patriotyczne wychowanie Helena wyniosła również z rodzinnego domu. Jej dziadek bowiem, hr. Wawrzyniec Dzieduszycki [17] – zarazem ojciec hr. Henryki z Dzieduszyckich Pawlikowskiej ur. 11.08.1772 r., zm. 19.10.1836 r. we Lwowie, pełniący funkcję szambelana na dworze austriackim w 1818 r. - był zarazem adiutantem wielce szanowanego Naczelnika Tadeusza Kościuszki. Hr. Wawrzyniec w dniu 4.04.1794 r. walczył u boku Kościuszki pod Racławicami i w dniu 6.06.1794 r. - również jako adiutant Naczelnika, w bitwie pod Szczekocinami.

Przed wybuchem powstania styczniowego w domu Pawlikowskich gromadzono broń, planowano ataki na zaborców. Helena również była bardzo zaangażowana w przygotowanie "konfederacyi", jak wówczas nazywano powstanie styczniowe. A oto fragment artykułu Haliny Zahel pt.: "Ciche bohaterki" opisujący działalność organizacji kobiet, na czele której stała hr. Helena (tekst z 2004 r. opublikowany w "Tygodniku Katolickim NIEDZIELA"): "Organizacją żeńską oscylującą pomiędzy organizacją wojskową i cywilną był Obwodowy Komitet Niewiast Polskich założony we Lwowie, na czele którego stała wyjątkowa pod każdym względem osoba - Helena z hrabiów Dzieduszyckich Pawlikowska z Medyki. [18] Jej następczynią była Joanna Waygartowa - żona Walerego. Patronat nad Komitetem sprawowały: księżna Jadwiga z Sanguszków żona księcia Adama Sapiehy z Krasiczyna oraz dostojna matka księcia, księżna Jadwiga z hrabiów Zamojskich Sapieżyna. Panie prowadziły wielostronną działalność. Zajmowały się wywiadem, były kurierkami, zbierały pieniądze i kosztowności na rzecz Skarbu Narodowego, zaopatrywały powstańców w broń, amunicję, mundury i sztandary. Sprawowały opiekę nad rannymi w szpitalach, w Cieszanowie, Oleszycach i Nowym Siole oraz w dobrach księcia Adama Sapiehy, a także w Przeworsku, w majątku księcia Jerzego Lubomirskiego. Opiekowały się internowanymi na terenie miasta powstańcami. Niejednokrotnie pomagały w ucieczkach z więzienia, w czym niezrównaną była Antonina z Sozańskich Fedykowa ..." [...] " ...panie z towarzystwa zajmowały się także produkcją amunicji" [...] "... kobiety brały także udział w bitwach, często w przebraniu męskim ...”.

Jak można wyczytać w listach autorstwa Heleny Pawlikowskiej i w "Pamiętnikach" Floryana Ziemiątkowskiego - zeszyt 111 (1863 rok) str. 175, w Komitecie Niewiast Polskich zajmowała się ona czynnościami administracyjnymi. To samo źródło podaje informacje o represjach stosowanych wobec czynnie walczących.

Po zakończeniu powstania, do więzień trafiło 1000 osób, na 1211, które trafiły najpierw w ręce policji. Dokładnie 43 osoby osądziła sama policja. 113 wydaliła, a 136 oddała w ręce sądów. Wydanych zostało 168 wyroków sądu wojennego w kwietniu 1864 r. Wśród tych skazanych był Mieczysław Pawlikowski. W maju 1864 r. wydano 15 wyroków, w tym 11 powstańców skazano na kije. [19]

Hr. Helena często wspomagała potem weteranów zrywu wolnościowego, pomagała sierotom i wdowom po poległych powstańcach. Jedna z wielu darowizn została przekazana weteranom powstania zamieszkałym w Krakowie, w dniu ceremonii pogrzebowych po śmierci jej męża, pod koniec 1903 r. [20]

Z zachowanych listów rodziny Pawlikowskich (przekazanych Bibliotece Jagiellońskiej przez potomka Heleny i Mieczysława Pawlikowskich, pana Kaspra Pawlikowskiego), można wyczytać, że przygotowania do powstania miały miejsce również w Radziszowie. [21] We dworze szyto mundury dla powstańców, jak też utworzono tam na polecenie hrabiny bazę zaopatrującą powstańców z krakowskiego okręgu wojskowego. Po upadku powstania styczniowego, Helena Pawlikowska ukrywała sztandar pułku Marcina Borelowskiego. Jak pisał Michał Pawlikowski, wnuk Heleny i Mieczysława, pozostawał on w zbiorach medyckich do 1939 r.

Po zakończonym klęską powstaniu, część majątku Pawlikowskich została skonfiskowana. Helenie Pawlikowskiej, podobnie jak jej mężowi, groziło więzienie. Była poszukiwana w celu osądzenia i wyciągnięcia konsekwencji za działalność przeciw monarchii austriackiej. Na czas udało się jej w przebraniu uciec z dwójką maleńkich dzieci do Genewy w Szwajcarii. Tam spędziła blisko dwa lata oczekując na męża. W dniu 20.11.1865 r. Mieczysław zwolniony został na mocy amnestii wydanej przez cesarzową Elżbietę wraz z innymi więźniami politycznymi w dniu jej imienin.

Rodzina mogła się starać, by Mieczysława uwolniono wcześniej, ale ten w liście do swojej matki Henryki (tym samym ciotki Heleny - siostry ojca Eugeniusza Dzieduszyckiego) pisał, by pod żadnym pozorem nie próbowała występować o jego ułaskawienie. Nie mógł pozwolić sobie na to, by władza zaborcza, z którą walczył, w jakikolwiek sposób próbowała go później uzależniać. Poza tym, nie czułby się komfortowo, aby móc spojrzeć w oczy matkom, żonom i dzieciom poległych powstańców z 1863 r., jako jeden z tych, którzy doprowadzili do zbrojnego wystąpienia przeciw zaborcom, a potem od nich łaski otrzymywał.

Od razu po wyjściu z więzienia, Mieczysław udał się do żony oczekującej na niego z synami w Szwajcarii. Następnie Pawlikowscy przyjechali do Radziszowa, do majątku ziemskiego żony, gdzie w zaciszu spędzili co najmniej 2 lata. O pobycie Mieczysława Pawlikowskiego w Radziszowie zaświadcza choćby list z dnia 31.12.1867 r. napisany do archiwisty Henryka Schmitta do Medyki, przygotowującego i porządkującego dokumenty po ojcu i wcześniejszych przodkach Mieczysława. Inne źródła podają, że mieszkali w Radziszowie aż do 1871 r.

Kolejnym miejscem zamieszkania był ich własny dom, odziedziczony po hr. Eugeniuszu
w Ludwinowie pod Krakowem. Po krótkim czasie wprowadzili się do przestronnego domu - dworku na Kleparzu, wówczas Rynek Kleparski 14 (w późniejszym okresie zmieniła się numeracja budynków przy tym placu). Dom do dnia dzisiejszego nie zachował się, ale ze szczegółami jego wyposażenie opisał ich wnuk Michał Pawlikowski w "Pamiętnikach", [22] wydanych nakładem Wyd. Lit. w 1998 r. Helena i Mieczysław Pawlikowscy mieszkali tam razem do śmierci Mieczysława. Po śmierci męża, Pawlikowska przeprowadziła się do Lwowa. Tam spędziła jeszcze blisko 12 lat życia. Jest to również czas wielu jej podróży po Europie i kraju. Często bywała w Zakopanem, w słynnej willi Pod Jedlami, [23] ufundowanej w 1897 r. przez syna Jana Gwalberta.

Na miejscu ostatniego domu Heleny i Mieczysława w Krakowie, na rogu ul. Krzywej i Rynku Kleparskiego, wybudowano w latach dwudziestolecia międzywojennego nową, obszerną kamienicę. Majątek w Radziszowie Helena Pawlikowska sprzedała w dniu 23.12.1877 r. hr. Karolinie Oksza-Orzechowskiej.

O śmierci Heleny z Dzieduszyckich Pawlikowskiej donosiła "Gazeta Lwowska" nr 234 z wtorku 15.10.1918 r. (rok 108), na str. 4. A oto treść tej notatki: "Zmarła Helena Pawlikowska córka Eugeniusza Dzieduszyckiego i Heleny z Paszkowskich, małżonka Mieczysława , matka dr. Jana Gwalberta i Ś.P. Tadeusza Pawlikowskiego".

Na pochówku u boku męża, nie zakończyła się jej tragiczna historia. [24] W 1939 r. po wkroczeniu Sowietów, doczesne szczątki Pawlikowskich (wrogów Rosji - zaborczego państwa), w akcie zemsty za ich postawę patriotyczną, kultywowanie historii i kultury Polski, a przede wszystkim za podniesienie ręki przeciw caratowi w 1863 r., wyrzucono z grobowca. Starsi mieszkańcy Medyki wspominali, że trumny ich służyły NKWD-dzistom za wanny do kąpieli! Jak podaje Bartosz Jakubowski na łamach "Czasu Medyckiego" nr 1 z 2010 r., mieszkańcy Medyki wdzięczni swoim dobrodziejom, zebrali szczątki spod płotu i pochowali w jednym grobie. [25] Spoczywały tak do 2005 r., kiedy to Kasper Pawlikowski i Dorota Pawlikowska z Kanady, dzieci Michała Pawlikowskiego (wnuka Heleny i Mieczysława) ekshumowali szczątki przy współudziale gminy Medyka. Następnie złożono je ponownie w kaplicy. Ta zaś została odnowiona za staraniem Kaspra Pawlikowskiego. Projekt fasady kaplicy i koszty remontu pokryła gmina Medyka. [26] Teraz trzeba wierzyć, że kości dobrodziejów Medyki i Radziszowa, choć nie tylko, bohaterów walki narodowo wyzwoleńczej, spoczywać będą godnie, i oby po wsze czasy.

Hrabina Helena Pawlikowska to piękna i szlachetna, ale dziś mało znana postać. Jej życie splotło się nierozerwalnie z historią Polski, a Ona poświęciła się narodowej sprawie. Służyła jej intelektualnie i materialnie. Niejednokrotnie dowiodła swojego poczucia odpowiedzialności za losy tych, którzy walczyli z zaborcami.

Niech Helena z Dzieduszyckich Pawlikowska pozostanie w naszej pamięci jako bohaterka zrywu wolnościowego z 1863 r., dzielna kobieta i matka dwóch wybitnych synów wyjątkowo zasłużonych dla nauki i kultury polskiej.



 

A oto wybrane fragmenty z obszernego artykułu Pana Bartosza Jakubowskiego z Medyki pt. „Pawlikowscy z Medyki wobec Powstania Styczniowego 1863 – 1864”.

Wszystkie przytoczone tu fragmenty potwierdzają zaangażowanie się Heleny i Mieczysława Pawlikowskich w powstańczy zryw i ich opinię w tej sprawie. Wszystkie cytaty pochodzą ze zbiorów korespondencji rodzinnej, będącej dziś w posiadaniu Państwa Anny i Kaspra Pawlikowskich. Niektóre z nich zgromadzone są w maszynopisie pt.: „Mieczysław Pawlikowski. Powstanie”.

A oto kilka cytatów:

„…Miecz w tej chwili jest we Lwowie – tak się męczy tem ciągłem jeżdżeniem, zmizerniał, aż patrzeć żal … smutnych dożyliśmy czasów. Aż serce pęka patrzeć jak sam kwiat młodzieży na oczywistą idzie rzeź. Nam kobietom tylko łzy i modlitwa ulżyć mogą. Może się Bóg zlituje, może modlitw wysłucha..”. Cytat ten pochodzi z listu datowanego: Medyka 21 lutego 1863 r.

O skali zaangażowania Mieczysława Pawlikowskiego w powstanie świadczą słowa najbliższej mu osoby – żony Heleny, która 10 marca 1863 r. pisała do teściowej, Henryki z Dzieduszyckich Pawlikowskiej: „…Niespokojna jestem i smutno mi bardzo bez Miecza, ale znoszę ten niepokój i moją samotność jak mogę najmężniej, bo czuję, że ta święta nasza w jego sercu zawsze pierwszeństwo mieć musi i to Ona dla niego zawsze najmilszą i najpierwszą będzie kochanką…”.

W dniu 24 marca 1863 r. Helena Pawlikowska pisała do przebywającego w Krakowie męża:. „…Mieczu mój drogi, smutno mi bardzo – Czechowski wraz z Hazkim i Jungą zupełnie rozbity (…) Jedynak powrócił zdrów z pod Jungi, Czechowskiego nie widział na oczy. Dwa razy strzelił do kozaków, dwa dni nic nie jadł – wyspał się w błocie i taka jego kampania. Był tu dziś drugi także z pod Czechowskiego i powiada, że sam nie pojmuje dlaczego poszli w rozsypkę. Płakał opowiadając jak to śliczny był oddział, a jak niedołężnie rządzony. O braciach mówią, że zdrowi i że przeszli granicę, ale ich dotąd w domu niema. Niektórzy utrzymują, że starszy ranny. W.W ma być w Krakowie. Mieczek wczoraj rano był nad samą granicą i miał przejść do Królestwa nie wiedząc o niczem co się stało? Czy przeszedł? nie wiedzieć – wraz z nim był jakiś Ksiądz – niby to z Warszawy wysłany do Czechowskiego, bardzo tajemniczy – pewno oszukaniec…” . Pisząc o przedzierającym się przez granicę Mieczku, Helena Pawlikowska miała na myśli bliskiego przyjaciela rodziny – poetę Mieczysława Romanowskiego.

Ze względu na nie najlepszy stan zdrowia Mieczysław Pawlikowski nie mógł zasilić szeregów walczących, ale za to o jego mocnym zaangażowaniu się w działalność polityczną w strukturach tajnego państwa polskiego, Bartosz Jakubowski przytacza następujący fragment listu M. Pawlikowskiego do matki z 21 marca 1863 r. Jest to swojego rodzaju dewiza służby ojczyźnie, jaką rzetelnie wyraził Pawlikowski, a pisał tak: „…O mnie niech Mamcia będzie zupełnie a zupełnie spokojną (…) Mam zajęcie inne, którem mogę być krajowi bardziej użytecznym niżbym nim był jako żołnierz. Fizycznych sił nie mam wiele – a więc się nie rwę do wojaczki. Wolę więc służyć krajowi pracą umysłową, do której się sposobiłem przez całe życie i do której się bardziej uzdolnionym czuję niż do znoszenia trudów wojennych…”.

Okoliczności powołania Mieczysława Pawlikowskiego do pełnienia funkcji przez Rząd Narodowy. [27] Dokument opatrzony nr 238 Komitetu Centralnego w Warszawie głosił: „…Komitet Centralny jako Rząd Narodowy Mianuje Obywatela Mieczysława Pawlikowskiego Pomocnikiem Komisarza Pełnomocnego na Galicję Wschodnią. W Warszawie d. 29 marca 1863 r. [pieczęć Komitet Centralny Narodowy]..”. Archiwum PP. Anny i Kaspra Pawlikowskich, rękopis.

Pełniąc obowiązki pomocnika komisarza pełnomocnego RN Mieczysław Pawlikowski kursował wielokrotnie wczesną wiosną 1863 r. w różnych tajnych misjach pomiędzy Krakowem i Lwowem oraz brał aktywny udział pracach organizacyjnych. O roli dziadka w tajnej organizacji powstańczej wspominał po latach Michał Pawlikowski - „…Wiadomo, że on układał regulaminy organizacyjne i miał sobie w Rządzie Narodowym powierzane najpoufniejsze resorty. Najznamienitsze świadectwo dzielności jego daje raport szpiegowski Zygmunta Kaczkowskiego odkryty przez dra Barwińskiego po ostatniej wojnie w archiwach austriackich, który określa jako najniebezpieczniejszego ze wszystkich Mieczysława Pawlikowskiego...”.

Z uwagi na to, że Pawlikowski pełnił rolę konspiratora (posługiwał się pseudonimem „Miecz Pająk”), do naszych czasów nie dotrwało wiele informacji na temat jego tajnej misji w RN. Sam też nie mógł takich materiałów archiwizować i przekazywać ich zawartości, nawet po zakończeniu powstania. Jako że zmarł w 1903 r. i jego życie zakończyło się jeszcze za czasów rozbiorowych, wspomnienia te również nie mogły być ujawnione.

Po wybuchu powstania, Mieczysław Pawlikowski prowadził stałą korespondencję z żoną, która z małoletnimi synami – Janem Gwalbertem i Tadeuszem, pozostała w domu w Medyce i ze zrozumieniem i dumą usprawiedliwiała nieobecność męża. W dniu 2 maja 1863 r. tak pisała teściowej, Henryce Pawlikowskiej: „…Smutno mi ale niech Mamcia nie myśli, bym się na Miecza gniewać miała. On tak robi jak robić powinien, przed Polską wszystko w kąt iść powinno. Ona zawsze pierwszą być winna w sercu Polaka, toż moją największą chlubą, największem szczęściem jest to – że mam za męża jednego z najlepszych jej synów…”.

Mieczysław Pawlikowski nie szczędząc swoich zasobów materialnych, znacznie przyczynił się do aprowizacji oddziału pułkownika Czechowskiego, i tak na przykład 21 marca 1863 r. bezinteresownie darował powstańcom niezbędną odzież, którą w Cewkowie odebrał osobiście Tadeusz Muczkowski.

W dniu 6 kwietnia 1863 r. pułkownik Mieczysław Romanowski [28] skierował z obozu pod Józefowem list dziękczynny do Heleny Pawlikowskiej za odzianie i zaopatrzenie jego oddziału. Pisał w nim: „…Przez poczciwość Twoją Szanowna Obywatelko znaczna część obozu mojego zaopatrzoną została w niezbędną bieliznę, buty i odzienie – przyjmij za to podziękowanie szlachetna Polko, bądź jak dotąd wzorem dla Twych sąsiadek i nie ustawaj nigdy w Twej poczciwej pracy dla Ojczyzny…”. Na dokumencie widniał prawdopodobnie ostatni podpis Mieczysława Romanowskiego jako komisarza administracyjnego i wojenno – sądowego województwa podlaskiego. W dniu 24 kwietnia 1863 r. oddział „Lelewela” został rozbity przez Rosjan w bitwie pod Józefowem. W walce tej zginął niespełna 30 letni wówczas Mieczysław Romanowski.

Jeszcze w kwietniu 1863 r. przybył do Lwowa generał Józef Wysocki, który - wobec biernej postawy komisarzy J. Siemieńskiego i M. Sokołowskiego – zaangażował Mieczysława Pawlikowskiego do planowanych przez siebie misji nad granicą rumuńską i uczynił go swym komisarzem do specjalnych poruczeń. W tym czasie właściciel Medyki należał też do Komisji Ekspedycyjnej, która zajmowała się aprowizacją w broń i amunicję formowanych oddziałów powstańczych. Efektem dobrych kontaktów Wysockiego z Mieczysławem Pawlikowskim był krótki pobyt generała w Medyce. Wysocki przybył tu pod przybranym nazwiskiem rzekomego stryja gospodarzy - Ksawerego Pawlikowskiego. 20 kwietnia 1863 r. generał Wysocki zlecił Mieczysławowi Pawlikowskiemu misję do Czerniowiec z zadaniem zdobycia tam ładunków i ich przetransportowania do specjalnie wyznaczonych miejsc w Galicji. Wysocki planował zakupienie co najmniej po 10 centnarów prochu i ołowiu. Zaraz też, 21 kwietnia, Mieczysław wyruszył ze Lwowa z tajną misją na Bukowinę. Już 26 kwietnia informował krótko żonę z dalekich Czerniowiec: „…Jutro zapewne wyjadę dalej, ale w którą stronę to mi jeszcze nie wiadomo, dlatego nie mogę Ci jeszcze stosownego podać adresu. Nie mogłem Ci dać znać ze Lwowa kiedy wyjadę, bom sam nie wiedział dnia…”. Pawlikowski objeżdżał też Pokucie pod koniec kwietnia 1863 r. i kołomyjskie, gdzie zatrzymywał się m. in. w Gwoźdźcu w dniu 1 maja. Tam zastała go wieść o śmierci przyjaciela - Mieczysława Romanowskiego.

Funkcje komisarza do specjalnych poruczeń Wysockiego Mieczysław Pawlikowski pełnił przypuszczalnie do 13 czerwca 1863 r., kiedy to powrócił na dłużej do Lwowa. O tym, że wykonywał swe obowiązki jeszcze w pierwszych dniach czerwca, świadczy dokument z jego rozliczeń sporządzony 4 czerwca 1863 r. Zdobyte przez Pawlikowskiego ładunki zostały wykorzystane m.in. przy dozbrajaniu oddziału wysyłanego na Ruś. Niestety, kampania Józefa Wysockiego zakończyła się dotkliwą porażką w bitwie pod Radziwiłłowem w dniach 1 – 2 lipca 1863 r., a sam generał został aresztowany.

Mieczysław Pawlikowski pozostawał formalnie pomocnikiem komisarza pełnomocnego RN na Galicję Wschodnią do 12 lipca 1863 r. Wtedy to RN w Warszawie przychylił się do jego prośby i zwolnił naszego bohatera z zajmowanego stanowiska. Jednocześnie polecił Pawlikowskiemu, aby przybył do Warszawy po wskazówki co do wykonywania dalszych obowiązków. Dymisja Mieczysława Pawlikowskiego zbiegła się w czasie z przybyciem do Galicji nowego komisarza nadzwyczajnego RN Józefa Grabowskiego, który ogłosił w Krakowie, iż nikt nie może pełnić żadnej funkcji publicznej bez jego nominacji i powołał tam nową władzę - Radę Prowincjonalną Galicji Zachodniej.

Na dowód, że w Medyce panowała wówczas przyjazna atmosfera, że właściciele bratali się ze swoimi poddanymi i byli dla nich jak równi, świadczyć może fakt, że w bitwie pod Batorzem 6 września 1863 r. miało ponoć zginąć 20 ludzi pochodzących z Medyki i okolic. [29] Duchowym przywódcą formowanego w Medyce oddziału pozostawał ksiądz Wojciech Michna, którego od wstąpienia w szeregi walczących powstrzymywał jedynie stan kapłański. Po latach duchowny tak wspominał wydarzenia roku 1863: „…napotykałem, jak powstańcy od nas szli lasami na tę wojenkę prawie świętą (…) Ja musiałem ich błogosławić ze łzami, na tę drogę – a byłbym sam poleciał za nimi, ale jako księdzu nie wolno mi zabijać, kaleczyć i mordować nikogo…”.

W 1863 r. Medyka Pawlikowskich stała się jednym z głównych ośrodków konspiracji powstańczej w Galicji. Swoje oddziały formował tu słynny pułkownik Marcin Borelowski „Lelewel” [30] - naczelnik siły zbrojnej województwa podlaskiego. „Lelewel” przybył do Medyki tuż po porażce pod Krasnobrodem w dniu 24 marca, a wraz z nim najbliższy przyjaciel Mieczysława Pawlikowskiego, słynny poeta, natenczas adiutant „Lelewela” - Mieczysław Romanowski. Północna oficyna pałacowa, nazwana później „Domem Powstańców”, przez kilka dni tętniła życiem wojskowym i konspiracyjnym. Tu, w cieniu lip i platanów, „Lelewel” zawiązał swój sztab. Stąd rozsyłał wici i rozkazy, a Mieczysław Romanowski – jak przypomniał Michał Pawlikowski - wynosił na skraj parku, pod majestatyczne topole nadwiślańskie siodła, na których siadał z dowódcą i snuł plany wojny z Moskalami. Stąd wychodzili ochotnicy, którzy zaopatrzeni dzięki zbiórkom Heleny Pawlikowskiej, zasilali główny punkt zborny oddziału „Lelewela” w lasach tuż przy granicy z Królestwem.

Działalność Mieczysława Pawlikowskiego [31] w strukturach władz narodowych narażona była nieustannie na dekonspirację ze strony władz austriackich. Wkrótce wpadły one na jego trop. Najpierw, 15 lutego 1864 r. został wylegitymowany we Lwowie i poddany szczegółowej kontroli, a po wprowadzeniu stanu oblężenia w Galicji w dniu 29 lutego 1864 r. i ustanowieniu tzw. sądów wojennych, aresztowano go 3 marca 1864 r. Tego dnia do mieszkania Pawlikowskich w kamienicy pod nr 237 w rynku (tzw. kamienica Dymetha) wtargnęło - w wyniku wsypy hasła „Dzieduszycki” - 8 żołnierzy i 2 komisarzy policji, którzy w obecności domowników przeprowadzili rewizję. W tym mieszkaniu wówczas przebywała również Helena Pawlikowska z dziećmi. [32] Zatrzymano kilka osób, z których aresztowano jedynie Mieczysława. Wkrótce sąd wojenny skazał go na trzy lata więzienia. W dniu 22 maja 1864 r. Pawlikowski został wywieziony wraz z Henrykiem Janko do twierdzy w Ołomuńcu. W dzień wyjazdu Mieczysław zdołał jeszcze napisać wyrażający dumę i odwagę list do matki, w którym prosił by nie wstawiać się za nim i nie prosić o ułaskawienie czy skrócenie aresztu. [33]

Przygotował i wygłosił: Janusz Bierówka

Stowarzyszenie

ul. Szkolna 4
32-052, Radziszów

Nasz rachunek:
Krakowski Bank Spółdzielczy
Oddział Skawina

10 8591 0007 0310
0561 8792 0001

Logowanie