W czasie letnich upałów dobrym sposobem na spędzenie czasu może być spacer po lesie. Przyjemny chłód i powiewy orzeźwiającego wiatru zapewniają prawdziwy relaks, są doskonałą motywacją by opuścić zatłoczone miasto czy duszny dom. Las może zachwycić każdego. Polecamy wszystkim spacer po naszym, radziszowskim Lesie Bronaczowa.
Kontakt z przyrodą oddziałuje przecież na wszystkie ludzkie zmysły: można podziwiać niezwykłe ukształtowanie terenu, czasami spotkać jakieś zwierzę, np. sarenki, wysłuchać ptasiego koncertu lub zatopić się w ciszy, o którą dzisiaj tak trudno w naszej cywilizacji XXI wieku. Las to również zapachy owoców leśnych, grzybni, roślin i ściółki. Szczególnie urokliwym miejscem jest rezerwat Kozie Kąty. Reasumując, w lesie wypoczywają nasze oczy i uszy. Las stymuluje też inne nasze zmysły. Co bardziej wytrwali, spostrzegawczy i doświadczeni zbierają grzyby, zioła i inne owoce lasu. Jest jednak jeden minusik tych kontaktów z naturą - to kleszcze i komary, ale stosowny strój, ewentualnie specjalny preparat, mogą zaradzić niebezpieczeństwu i przykrym konsekwencjom.
Od kilku lat w maju zaczynamy piesze wędrówki po radziszowskim lesie, najczęściej gościmy tam w czasie wakacji. Nie znamy bardzo dobrze topografii naszego lasu, ale nigdy się nie zgubiliśmy, bo i trudno tam zabłądzić. Po zejściu z drogi lub ścieżki, zawsze można trafić na jakąś kolejną ścieżkę lub drogę leśną, która doprowadzi nas do tzw. "Linii", tj. głównej utwardzonej drogi przez środek lasu na osi Radziszów - Głogoczów (od strony Zakopianki). W najgorszym wypadku, po krótkotrwałym spacerze można wyjść na obrzeża lasu. Oczywiście minimalna orientacja w terenie jest niezbędna, bo można znaleźć się zarówno po stronie Radziszowa jak i Głogoczowa lub Mogilan.
W ostatnim czasie pojawił się jednak pewien nowy problem, bardziej uciążliwy niż wspomniane wcześniej komary i kleszcze. Doświadczyli go z pewnością wszyscy spacerujący i szukający w lesie ciszy i wytchnienia. Nagle ni stąd, ni z owąd, rozlega się ogłuszający warkot silników, czasami trwający długą chwilę, bo użytkownicy motocykli crossowych jeżdżący po bezdrożach ulubili sobie radziszowski las. Crossowcy jeżdżą w kilkuosobowych grupach, mijają dość szybko spacerowiczów rozpryskując dookoła ziemię, błoto, patyki itp. Szerokie opony wrzynają się w ściółkę głęboko do ziemi. Pryska czar lasu. Cisza zostaje gwałtownie przerwana. Pozostaje tylko smród spalin i przeorane, głębokie ślady. Przecież nie po to przychodzimy do lasu by słuchać ryku silników, oglądać popisy crossowców, wdychać spaliny, a może jeszcze narazić się na potrącenie lub poturbowanie na leśnej ścieżce. W tym roku w lesie byliśmy kilka razy i za każdym spotykaliśmy tam crossowców.
Zwykle wybieramy się na spacery z dzieckiem, które uczymy szacunku do przyrody. Co odpowiedzieć synkowi widzącemu wyścigi motocyklistów po lesie i zadającemu pytania w stylu: "a czy ten warkot nie wystraszy zwierząt", "a czemu ci panowie jeżdżą po lesie?", "czy wszyscy dorośli mogą tak postępować?". W lesie spotykamy wiele rodzin z dziećmi i z podobnymi pytaniami z pewnością spotykają się również inni rodzice. A wiadomo, że "czym skorupka za młodu nasiąknie"?.
Czy użytkownicy motocykli crossowych i quadów nie są świadomi jakie szkody wyrządzają
w przyrodzie? Czy nie zadają sobie trudu pochylenia się nad tą tematyką? Podczas takiej wyprawy zabijają na swojej trasie przecież wiele żyjących tam istnień. Płoszą ptactwo, co jest niezwykle niebezpieczne zwłaszcza w okresie lęgowym. Straszą leśną zwierzynę, niszczą leśny ekosystem.
Co może w takiej sytuacji zrobić tzw. "szary człowiek"? Jak przemówić do rozsądku tych młodych ludzi? Okazuje się, że niewiele można zdziałać. Motocykle nie mają numerów rejestracyjnych, motocykliści zaś z osłoniętymi twarzami w wielkich kaskach nie są do rozpoznania. Jak do nich dotrzeć? Trudno wymagać, żeby drogi prowadzące do lasu, czasami polne, były obstawione stróżami prawa, a na każdym drzewie wisiała kamera. Problem tkwi w naszej obywatelskiej świadomości, niestety u niektórych dość słabo rozwiniętej. Przeskoczyliśmy ten etap rozwoju zbyt szybko, zamiast społeczeństwem obywatelskim, staliśmy się społeczeństwem konsumpcyjnym i egoistycznym. Zagadnienie, które poruszamy, jest jednym z wielu sygnałów o tym świadczących. Dla crossowca liczy się jego przyjemność, wygoda, adrenalina i możliwość wykazania się przed koleżeństwem. Uczucia innych, wspólne dobro i bezpieczeństwo czy też ekologia, to puste hasła i niemodny przeżytek.
Jak ich uświadomić? Jak do nich dotrzeć? Te osoby nie są przecież w pełni anonimowe! Nie pojawiają się z nikąd! Mają przecież rodziny, rodziców, sąsiadów. Ktoś ich zna i powinien przecież zwrócić im uwagę. Trudno przecież zachować w tajemnicy posiadanie takiej maszyny, charakterystyczne są też ich kolorowe stroje. Nie wierzymy, by nikt ich nie zidentyfikował. Pobłażanie crossowcom, akceptowanie ich praktyk i "krycie" jest wielkim błędem. Warto zwrócić uwagę też na to, że gdyby takich "wyczynowców" było więcej, to w krótkim czasie las rosnący od stuleci, a może i dłużej, na naszych oczach zamieni się w teren jak po poligonie. Do tego jednak dopuścić nie można i należy kategorycznie zabronić takiego degradowania lasu. Mała grupka młodych, żądnych wrażeń mężczyzn, nie może przecież pozbawić zdrowego rozsądku reszty społeczności. Kwestią jest tylko sposób wpływania na świadomość motocyklistów i tych, którzy ich znają. Muszą to robić nie tylko instytucje takie jak szkoła, Kościół, przedstawiciele władz samorządowych, ale przede wszystkim dom i rodzina, jeśli braknie tego elementu, wysiłki innych niewiele dadzą.
Problem powinien zainteresować władze gminne i samorządowców. Na terenie naszej gminy sporo jest nieużytków i terenów nie zurbanizowanych. Może warto by wytyczyć trasy dla motocykli crossowych i quadów, których jest sporo i będzie wciąż przybywać. Niech szukający wrażeń młodzieńcy jeżdżą przede wszystkim zgodnie z prawem na terenach oddalonych od domów i z dala od lasów. "Ucywilizowanie" tego sportu może okazać się dobrym sposobem na opanowanie plagi degradacji środowiska naturalnego.
ul. Szkolna 4
32-052, Radziszów
Nasz rachunek:
Krakowski Bank Spółdzielczy
Oddział Skawina
10 8591 0007 0310
0561 8792 0001