Dzisiaj jest: Piątek, 8 listopada 2024
Imieniny obchodzą: Dymitr, Gotfryd, Godfryd, Wiktor, Wiktoriusz, Wiktoryn
Vinaora Nivo SliderVinaora Nivo SliderVinaora Nivo Slider
Opublikowano: niedziela, 02, grudnia 2012 08:42

W dniu 19 listopada 2012 r. w Fabryce Emalia Oskara Schindlera w Krakowie, oddziale Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, miała miejsce wzruszająca ceremonia wręczenia medalu i tytułu Sprawiedliwym wśród Narodów Świata. Tytuł z medalem przygotowany przez Instytut Yad Vashem w Jerozolimie na wniosek rodzeństwa Liddi, Helen i Henrego Wassermannów, odebrał Mirko Čolic, Serb z Belgradu. W tym miejscu może ktoś zadać pytanie, a jaki ma to związek z Radziszowem? Ma i to wielki. Tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata przyznany został Adriannie i Franciszkowi Tomkom, którzy w Radziszowie mieszkali w okresie od 1932 r. do 1950 r., zanim nie przeprowadzili się do Barwałdu Dolnego. Państwo Tomkowie w okresie od 1942 do 1945 r., czyli do zakończenia wojny, dali schronienie młodej rodzinie Żydów z Tarnowa, Pauli i Oskarowi Wassermannom z małą córeczką Lidią, urodzoną w 1939 r. Podczas okupacji - w ukryciu, w styczniu 1943 r. Wassermannom urodziło się jeszcze jedno dziecko ? syn Henry. Trzecie, najmłodsze dziecko urodziło się im już po wojnie, w 1946 r. Wassermannowie trafili do Radziszowa po ucieczce z krakowskiego getta. W Polsce obowiązywało bardzo surowe prawo narzucone przez niemieckich okupantów, za pomoc udzielaną Żydom karano śmiercią. Adrianna i Franciszek Tomkowie znani wówczas w Radziszowie, zwłaszcza na Podlesiu, odznaczali się wyjątkowo pozytywnymi cechami. Zaraz po wprowadzeniu się do domu wynajętego od matki Jerzego Szczepańskiego (nieżyjącego od ponad roku czasu wieloletniego naszego leśniczego), dali się poznać od dobrej strony wszystkim sąsiadom. Pani Adrianna była wyjątkowo szlachetną osobą, bardzo kochającą dzieci. Pochodziła z rodziny szlacheckiej, znała języki obce, cechowały ją maniery, które nie za bardzo znane były sąsiadom. Jej ojciec był architektem, a brat znanym malarzem i śpiewakiem. Nie wywyższała się jednak, a wręcz przeciwnie. Szybko zjednała sobie zamieszkałych w okolicy radziszowian. Pomagała kobietom w wychowywaniu dzieci, uczyła ich higieny i nowatorskiego gospodarowania w domu. Na wieczory zapraszała dzieci, którym czytała bajki, organizowała z ich udziałem przedstawienia teatralne. Gdy komuś w sąsiedztwie urodziło się dziecko, szybko spieszyła z wyprawką do matki i nowo narodzonego. Jej mąż Franciszek, gdy przeprowadzili się z Krakowa na wieś, był już na emeryturze. Pobierał wysokie świadczenia należne pułkownikowi Wojska Polskiego. Z wojskiem związany był od 1903 r., najpierw z armią austro ? węgierską (z urodzenia był Czechem), a od 1918 r. z Wojskiem Polskim. W radziszowskim domu mieszkali z nimi jeszcze rodzice Adrianny, a przez cały okres okupacji hitlerowskiej, wspomniany brat, Ottokar Skibiński.

Po wybuchu wojny Niemcy szybko złożyli pułkownikowi propozycję współpracy, obiecując stosowne uposażenie. Franciszek Tomek jednak odmówił uzasadniając tym, że jest już emerytem i trzeci raz przysięgi składać nie będzie. Za to szybko utracił świadczenia emerytalne i zapomnieć musiał o dostatnim życiu, jakie wiódł z najbliższymi do czasów wybuchu wojny. Radziszowianie nie pozostawili Tomków bez wsparcia pamiętając o pomocy i opiece, jaką obdarzali ich wcześniej. Teraz chodzącemu od domu do domu Franciszkowi pomagali dzieląc się z nim jedzeniem, jakie tylko posiadali. Ludzie na wsi byli wówczas bardzo ubodzy, ale posiadali ziemię i uprawiając ją mogli wyhodować sobie coś do jedzenia. Tym, co sami wypracowali, dzielili się z teraz z potrzebującymi sąsiadami. Można więc powiedzieć, że ci radziszowianie stali się pośrednio Sprawiedliwymi, zasługującymi w jakimś procencie na ten zaszczytny tytuł. W końcu wyżywili rodzinę pułkownika i jeszcze ukrywającą się u niego rodzinę żydowską. Warto też wspomnieć, że w Radziszowie pomoc i schronienie znalazło jeszcze wiele innych rodzin żydowskich. Zresztą w naszej miejscowości schronienie znaleźli nie tylko Żydzi, ale i inni prześladowani czy poszukiwani przez okupantów.

Adriannie i Franciszkowi w styczniu 1944 r. zmarła jedyna córka Danuta. W 1958 r. zmarł pułkownik, a Adrianna po uregulowaniu wszystkich spraw, w 1959 r. wyjechała do siostry do Belgradu, która mieszkała tam już od 1922 r. Dziś jedynym żyjącym krewnym Adrianny, jest wnuk siostry, lekarz kardiolog. W latach 80-tych studiował medycynę w Warszawie. Udało mi się odszukać go, zebrać informację o rodzinie Tomków i Skibińskich (krewni Adrianny) i zapoznać z Ocalonymi, rodzeństwem Wassermannów.

W uroczystej ceremonii wręczenia honorowego tytułu i medalu wzięło udział kilku mieszkańców Radziszowa, a wśród nich m.in. pamiętające dobrze zasługi rodziny Tomków panie Stanisława Rak i Wanda Marszałek. One też pamiętały Paulę i Oskara Wassermannów z ich dziećmi, z okresu wojny. W ceremonii uczestniczył również Pan Tadeusz Tosza z małżonką, który przed kilkoma laty odebrał medal i tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata za swoich rodziców. Aniela i Wincenty Toszowie pomogli przetrwać na strychu swojego domu młodemu wówczas Żydowi, Stanisławowi Hojdzie z Krakowa.

Wassermannowie i Mirko Čolic z rodziną w przeddzień ceremonii odwiedzili Radziszów, zwiedzając centrum naszej miejscowości i miejsce zamieszkania Tomków. Wassermannowie w Radziszowie byli już w lutym br., Mirko przybył do Radziszowa po raz pierwszy. Zapowiedział jednak, że nie jest to jego ostatni pobyt. Jest dumny, że jego krewni odznaczali się taką odwagą i miłością do bliźnich. Wassemannowie poprosili mnie o podziękowanie wszystkim anonimowym, pewnie już dziś nieżyjącym radziszowianom, którzy pomagając pułkownikowi w okresie wojny, pomagali również ich rodzinie. Każde z rodzeństwa wykształciło się, a sam Henry jest już emerytowanym profesorem Uniwersytetu w Tel Awiwie i Instytutu Yad Vashem. Dzięki tej pomocy, oni dziś cieszą się życiem swoim, swoich dzieci i wnuków. Wszyscy oni w odległym Izraelu wiedzą o Radziszowie, a zwłaszcza Adriannę Tomek szanują jak najważniejszą swoją krewną. W ich albumie rodzinnym to właśnie ona jest na czołowym miejscu.

Tekst: Janusz Bierówka
Zdjęcia: Janusz Bierówka i Katarzyna Kocik

Moment wręczenia medalu. Od lewej: Ambasador Izraela w Polsce Zvi Rav-Ner, Mirko Čolic, Liddi Vos, Helen Yaniv, Henry Wassermann

 

W sali kinowej w muzeum. Od lewej: Lidia Aviad, z tyłu Henry Wassermann, Stanisława Rak, Wanda Marszałek, Helen Yaniv.

 

Przed domem Szczepańskich, kiedyś wynajmowanym przez Państwa Tomków. Od góry z lewej: Mirko Čolic, Janusz Bierówka, niżej Helen Yaniv, Lidia Aviad, Milosz i Maria Čolic (dzieci Mirka), u dołu żona Mirko Čolica i Henry Wassermann.

 

Stowarzyszenie

ul. Szkolna 4
32-052, Radziszów

Nasz rachunek:
Krakowski Bank Spółdzielczy
Oddział Skawina

10 8591 0007 0310
0561 8792 0001

Logowanie